28 stycznia 2013

Rozdział 7 - OSTATNI




            Ciemnowłosa ziewnęła przeciągle i wstała z łóżka, napełniona dziwną, pozytywną energią. Tęskniła za tym uczuciem, kiedy budziła się z uśmiechem na ustach. Dzisiaj była Wigilia i pierwsza rocznica śmierci jej mamy. Lean podeszła do lustra i związała splątane włosy w koczka. Kątem oka zerknęła na ramkę ze zdjęciem przedstawiającą piętnastoletnią dziewczynę i jej mamę.
            Z delikatnym uśmiechem przejechała opuszkiem palców po uśmiechniętej twarzy mamy.
            - Będzie dobrze. Musi być – powiedziała sama do siebie, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Westchnęła głęboko i weszła do łazienki.
            Wzięła szybki, orzeźwiający prysznic i wytarła ciało ręcznikiem. Narzuciła na siebie puchowy szlafrok w odcieniu błękitu i wróciła do pokoju. Z szafy wyciągnęła granatową sukienkę, a z komody rajstopy i bieliznę. Ubrała się i patrząc na swoje odbicie, wygładziła niewidoczne zagniecenia na sukience.
            Usiadła na krześle przy toaletce i rozczesała włosy, które opadły jej falami na plecy. Odgarnęła kosmyki za ucho i spięła część włosów.  Następnie nałożyła delikatny makijaż i spojrzała na siebie. Wyglądała jak nie ona. Od bardzo dawna się nie malowała. Teraz wyglądała… Zdrowo. Wyglądała jak dziewczyna pełna życia. Uśmiechnęła się, zadowolona z efektu końcowego.
            Zanim zeszła na dół do kuchni, z szuflady wyciągnęła flakonik perfum. Przyjrzała się buteleczce i spryskała kilka razy dekolt. To były perfumy jej mamy. Jej ulubione. Lean przymknęła oczy i wciągnęła nosem zapach. Poczuła jak łzy napływają jej do oczu, jednak nie pozwoliła, aby wypłynęły na powierzchnię i zniszczyły staranny makijaż. Otarła je i wyszła z pokoju.
            Zeszła po schodach do kuchni, zastając tam tatę stojącego w garach. Kończył właśnie przygotowywać potrawy na kolację.
            - Powiedz mi, że nie gotowałeś przez całą noc – powiedziała dziewczyna z delikatnym uśmiechem, zwracając na siebie uwagę swojego ojca. Mężczyzna odwrócił się w jej stronę, a łyżka, która wędrowała do jego buzi, zatrzymała się w pól drogi. Odłożył ją i wytarł dłonie o ścierkę leżąca obok.
            Podszedł do córki, patrząc prosto w oczy. Przyjrzał się jej i z uśmiechem pełnym wzruszenia powiedział:
            - Wyglądasz pięknie – powiedział i przyciągnął ją do siebie, zamykając w mocnym uścisku. Już miał ją puszczać, kiedy poczuł zapach perfum. T y c h perfum. – Użyłaś jej perfum? – spytał, a dziewczyna kiwnęła głowę. – Mama byłaby z ciebie dumna, wiesz? – spytał cicho, całując ją w czubek głowy.
            - Dziękuję – odpowiedziała dziewczyna, patrząc na twarz ojca. Teraz odczuła, jak brakowało jej takich chwil. Tęskniła za uściskami taty i za jego słowami. Dziękowała niebiosom, że to wróciło.
            - Wracając do twojego pytania. Nie, nie gotowałem przez całą noc – zaśmiał się. – Jeszcze kilka rzeczy jest nie gotowych, więc jak wrócimy do domu, zabiorę się do pracy – powiedział mieszając coś w garnku.
            Dziewczyna kiwnęła głową. Zrobiła sobie dwie kanapki i wlała kawę do pomarańczowego kubka. Za kilka minut mieli jechać na cmentarz, aby położyć kwiaty i znicze na nagrobku mamy.
            - Zayn jedzie z nami? – spytał mężczyzna, wyrywając ją z rozmyślań.
            - Tak. Powinien być za chwilkę- uśmiechnęła się i wzięła łyk ciepłego napoju. Rozejrzała się po wnętrzu domu . Nareszcie poczuła się jak u siebie. Nie było tutaj już tak pusto. W salonie stała ubrana choinka, gdzieniegdzie leżały ozdoby, a w głośnikach wieży grały świąteczne piosenki. W powietrzu unosił się zapach świątecznych potraw. Lean uśmiechnęła się zadowolona.
            Po piętnastu minutach, kiedy jej tata był już gotowy do wyjścia, do drzwi zadzwonił Zayn. Lean otworzyła mu i uśmiechnęła się szeroko na jego widok. Mulat spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami i zaniemówił z wrażenia. Dawno nie widział takiej Lean. Chociaż dla niego zawsze byłą piękna, teraz widział dziewczynę sprzed roku. Radosną siedemnastolatkę. Dziewczynę którą kochał do szaleństwa.
            Przytulił ją i pocałował w usta.
            - Śliczne wyglądasz – szepnął jej we włosy pachnące cytrynowym szamponem.
            - Dziękuję – odpowiedziała dziewczyna, czując jak na jej policzki wstępuje rumieniec.
            - Gołąbeczki, jedziemy? – spytał jej tata, stojąc przy drzwiach. Młodzi kiwnęli głowami i wyszli z domu.
            Dojechali na miejsce i zaczęli iść uliczkami cmentarza, w poszukiwaniu odpowiedniego nagrobka. Po kilku minutach stanęli przed pomnikiem i przeżegnali się. Zayn ścisnął rękę Lean, a dziewczyna spojrzała na niego z wdzięcznością.
            Każde z nich zagłębiło się w swoich myślach. Pomimo, że mama Lean sądziła, że chłopak ma na nią zły wpływ, lubiła go. Zayn to wiedział i cieszył się z tego powodu. On także przepadał za matką dziewczyny. Lean odziedziczyła po niej wiele cech no i oczywiście urodę.
            Ciemnowłosa wpatrywała się w zdjęcie rodzicielki i w myślach odmówiła modlitwę. Nie była tutaj od czasu pogrzebu i teraz czuła z tego powodu wyrzuty sumienia. Od teraz się to zmieni.
            Ojciec podał jej znicz i dziewczyna zapaliła go, a następnie położył obok kwiatów. Jej tata i Zayn zrobili to samo i oboje ścisnęli ją za ręce. Lean poczuła jak łzy wdzięczności spływają jej po zaróżowionych z zimna policzkach. Zayn zauważył to i przyciągnął ją do siebie, obejmując ramieniem.
            Dziewczyna spojrzała na napis na nagrobku, ocierając z policzków łzy.

            Victoria Hayes 
            Ur. 16.03.1972r.
            Zm. 24.12.2011r.
            Kochająca matka i żona.

***
            Lean usiadła na łóżku w pokoju Zayna, obserwując jak chłopak bierze z szuflady jakaś kartkę, a z pokrowca wyciąga gitarę.
            - Zayn, przepraszam, że nie mam dla ciebie prezentu – szepnęła dziewczyna, patrząc na niego ze smutkiem.
            - Lean – powiedział Zayn z uśmiechem, siadając obok niej. Objął ją ramieniem. – Zrozum, że ja nie potrzebuję żadnego prezentu. Twój uśmiech i radość jest dla mnie najlepszym podarunkiem jaki mogłem sobie wymarzyć – powiedział, a dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy.
            Mam niesamowite szczęście, że Zayn był przy niej. Chłopak niczym skarb – pomyślała Lean i chwyciła w dłonie jego twarz. Spojrzała w czekoladowe oczy Zayna i pocałowała go w usta.
            - Pamiętasz, że kiedyś mi coś obiecałaś? – spytał, a dziewczyna spojrzała na niego, marszcząc brwi, zastanawiając się o co mu chodzi. – Obiecałaś, że kiedyś zaśpiewamy nasza własną piosenkę – powiedział z delikatnym uśmiechem. Lean kiwnęła głową, patrząc jak Zayn kładzie przed sobą kartkę z tekstem.
            Wziął do ręki gitarę i kilkakrotnie uderzył w struny. Uniósł wzrok i z uśmiechem spojrzał na Lean.
            - Przyłącz się, kiedy złapiesz rytm, okej? – spytał, a dziewczyna potwierdziła skinieniem głowy.


           
Shut the door 
Turn the light off
I wanna be with you
I wanna feel your love
I wanna lay beside you
I can not hide this even though I try
Heart beats harder
Time escapes me
Trembling hands touch skin
It makes this harder
And the tears stream down my face


            Zayn śpiewając, patrzył prosto na Lean. Zawsze uważał, że to było słodkie, że dziewczyna peszyła się, kiedy mówił on jej jaka piękna jest i jak bardzo ją kocha. Chwilami się z nią drażnił, jednak te wyznania zawsze były całkowicie szczere. Dlatego napisał tą piosenkę, która w całości odzwierciedla jego uczucia do niej.
            Lean patrzyła się na Zayna, nie mogąc się ruszyć. Głos chłopaka całkowicie ją oczarować, a ona utkwiła, wzrok w jego tęczówkach.

If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time


            Zayn śpiewał dalej, a Lean przyłączyła się do niego dopiero w refrenie.

You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today

Close the door
Throw the key
Don't wanna be reminded
Don't wanna be seen
Don't wanna be without you
My judgement is clouded
Like tonight's sky

Hands are silent
Voice is numb
Try to scream out my lungs
But it makes this harder
And the tears stream down my face


            Kiedy skończyli śpiewać, a dźwięki gitary umilkły, Lean otarła łzę w kąciku oczu.
            - Podoba ci się? – spytał Zayn, chwytając ją w talii, uprzednio odkładając gitarę. Usadowił sobie Lean na kolanach i zaczął bawić się kosmykami jej włosów.
            - Jest piękna, naprawdę. Dziękuję, Zayn. Za wszystko – szepnęła Lean, a chłopak pocałował ją w policzek. – Wesołych świąt.
            - Wesołych świąt, Lean – odpoiweidział tym samym. – Kocham cię, wiesz?
            - Wiem – uśmiechnęła się, a w jej policzkach pojawiły się dołeczki. – Ja ciebie też.
            Lean pomyślała, że nie chce, aby to się kończyło. Wyszła na prostą, byłą szczęśliwa i miała przy sobie osoby, które ją kochały. W końcu to zrozumiała.

***

            Mamo,
            Dzisiaj jest Wigilia i pierwsza rocznica twojej śmierci. To zabawne, że dziś nie czuję smutku. Przecież ta data jest ważna, prawda? Minęło 365 dni bez ciebie. Dziś czuję jedynie odrobinę pustki, jednak wypełnię ją szczęściem.
            Zmarłaś, ale to nie oznacza, że cię nie ma. Jesteś ze mną i tatą codziennie. W sercach. Obserwujesz nas i czuwasz nad nami. Taką przynajmniej mam nadzieję. Te listy, które do ciebie pisałam, pomogły mi. To było coś w stylu mojej małej, prywatnej terapii. Sama nawet nie wiem jak to ująć.
            To ostatni, siódmy list. Siedzę teraz w salonie, patrząc jak tata kończy gotować ostatnie potrawy. Tęskni za tobą, wiesz? Ja też. Kochamy cię całym sercem.
            Naprzeciwko mnie pali się ogień w kominku i po napisaniu tego listu, wezmę wszystkie dotychczas napisane i spalę je. Myślę, że to mój sposób, aby ostatecznie się pożegnać i pozwolić ci odejść.
            Więc, żegnaj mamo i pamiętaj, że cię kocham.
            Lean.
           
Dziewczyna złożyła kartkę na pół i wzięła do ręki wszystkie siedem listów. Podeszła do kominka. Wrzuciła je tam, a po jej policzku popłynęła pojedyncza łza. Starła ją szybko, czując jak ciepłe płomienie ogrzewają jej twarz.
            - Żegnaj, mamo – szepnęła, patrząc jak ogień pochłania kartki papieru.



Koniec moi drodzy. Historia Zayna i Lean dobiegła końca, ale być może, jeśli będziecie mieli ochotę, zrobię drugą cześć tego opowiadania. Fabułę mam już mniej więcej obmyśloną. Teraz decyzja zależy od was!
Bardzo szybko zleciało mi te 7 rozdziałów. Pokochałam to opowiadanie, które miało w sobie pewną magię. Czuję do niego sentyment, gdyż to pierwsze opowiadanie, które opublikowałam w sieci i faktycznie zakończyłam. 
A teraz chciałabym prosić KAŻDEGO kto czyta to opowiadanie, o krótką opinię na jego temat. To dla was tylko chwilka, a sprawicie, że się uśmiechnę. Naprawdę chciałabym poznać wasze zdanie. :)
A więc czekam na komentarze i całuję! ♥

Znajdziecie mnie tutaj: