28 grudnia 2012

Rozdział 4

"Zachowuję się jak cholerna hipokrytka, odtrącam wszystkich od siebie. "


            - Zayn, powiesz mi w końcu gdzie jedziemy? – spytała sfrustrowana Lean, patrząc na krajobraz za oknem. Znajdowali się na obrzeżach miasta, a dziewczyna, za nic w świecie nie mogła domyślić się celu tej wyprawy.
            - Zaraz będziemy na miejscu i się przekonasz – odpowiedział Zayn. Dziewczyna jęknęła zdenerwowana i opadła na fotel. Taką odpowiedzią obdarzył ją po raz kolejny odkąd ruszyli.
            Dwie godziny po skończeniu lekcji, Mulat przyszedł dzisiaj do niej do domu i oznajmił, że zabiera ją na wycieczkę i zupełnie ignorował jej pytania. Powiedział jej, aby mu zaufała, jednak to było niepotrzebne, ufała mu tak czy inaczej. Ufała bezgranicznie.
            Po kilku minutach ciszy, Zayn skręcił w prawo i wjechał na dość wyboistą drogę. Otaczał ich las i sądząc po gęstości zabudowań, znajdowali się na odległych obrzeżach. Lean zmarszczyła czoło i spojrzała na chłopaka. Zatrzymał samochód, a Lean rozejrzała się dookoła. Znajdowali się przed skromnym, dość dużym budynkiem. Dziewczyna zmrużyła swoje szaroniebieskie oczy, aby odczytać napis z tabliczki na drzwiach, która głosiła: Miejski Dom Dziecka.
            Dziewczyna otworzyła usta ze zdziwienia i ponownie spojrzała na Zayna, który w zachęcającym geście kiwnął głową. Wysiadł z samochodu, a Lean zrobiła to samo, ociągając się.
            Nie rozumiała, dlaczego Zayn przywiózł ją tutaj. Co to miało na celu? Wizyta w domu dziecka miała jej pomóc w pozbyciu się smutku? Miała wrażenie, że będzie zupełnie na odwrót. Że wizyta tutaj tylko pogorszy jej stan i wpędzi w większą rozpacz.
            Podeszli do drzwi, a ciemnowłosy zapukał kilkakrotnie. Po chwili w progu pojawiła się krągła kobieta o siwo-brązowych włosach. Uśmiechnęła się na jego widok, a zmarszczki na jej twarzy pogłębiły się.
            - Zayn, zapraszam! – Otworzyła drzwi szerzej, wpuszczając ich do środka. Lean rzuciła pytające spojrzenie chłopakowi, nie do końca rozumiejąc zaistniałą sytuację. Ten jednak nie zwrócił na nią uwagi, chwycił za rękę i wspólnie ruszyli za idącą przed nimi kobietą.
            Weszli do dużej sali, gdzie bawiło się kilkanaście dzieci. Nie były starsze niż dziesięć, jedenaście lat. Pomieszczenie było surowe, zniszczone i panował w nim zaduch. Dzieci bawiły się między sobą, często bardzo sfatygowanymi lub połamanymi zabawkami.
            - Chodź – zachęcił Zayn i Lean dopiero teraz zauważyła, że starsza kobieta gdzieś zniknęła. Pieczę nad bawiącymi się brzdącami sprawowała dość młoda kobieta siedząca przy stoliku z kilkoma dziewczynkami, czytając im akurat jakąś opowiastkę.  W chwili kiedy zauważyła nowoprzybyłych, uśmiechnęła się i kiwnęła głową na przywitanie.
            Wspólnie podeszli do dzieci i już po chwili kilkoro z nich podbiegło do Zayna, wykrzykując jego imię. Uczepili się jego nóg, rąk i bioder, nie chcąc puścić. Chłopak zaśmiał się wesoło i przywitał się z każdym po kolei. Przedstawił im Lean, a oni odwdzięczyli się tym samym.
            - Gdzie jest Taylor? – spytał zaniepokojony Zayn, wstając z niedużego krzesła, które przed chwilą zajął.
            - Tam – powiedział niski, chudy chłopak o intensywnie zielonych oczach i wskazał na przeciwległy kąt pomieszczenia. Zayn westchnął cicho i przeprosiwszy na chwilę Lean, ruszył we wskazanym kierunku.
            Zauważył drobną, rudowłosą dziewczynkę, siedzącą w kącie. Jej małe piąstki kurczowo ściskały zniszczonego misia, z którym nigdy się nie rozstawała. Taylor była siedmiolatką, która trafiła tutaj praktycznie zaraz po urodzeniu. Zayn nigdy nie dowiedział się, co stało się z jej rodzicami.
            Była zamknięta w sobie, cicha i bardzo nieśmiała. Nie rozmawiała prawie z nikim i zawsze trzymała się na uboczu. Kiedy Zayn przyjechał tutaj po raz pierwszy, gorączkowo próbował nawiązać z nią chociaż cień kontaktu. Po wielu próbach i tygodniach, w końcu mu się udało. Nie rozumiał dlaczego chciała rozmawiać tylko z nim, jednak cieszył się z tego powodu.
            Rudowłosa uniosła wzrok, a Zaynowi ścisnęło się serce na widok przeraźliwie smutnych i zagubionych, zielonoszarych oczu dziewczynki.  
            - Hej, Taylor, o co chodzi?  -spytał łagodnie, wyciągając dłoń w jej stronę. Odpowiedziała mu cisza, a dziewczynka wzruszyła szczupłymi ramionami. Takie sytuacje zdarzały się dość często. Taylor chowała się przed innymi i sama nie potrafiła wyjaśnić powodu swojego postępowania. Zawsze to właśnie Zayn sprawiał, że wychodziła z ukrycia, chociaż na chwilę.
            - Chodź tutaj – zachęcił, rozkładając ramiona. Dziewczynka wstała po chwili i przytuliła się do niego. Skrył jej drobne ciało w swoich ramionach i stanął na równe nogi, podnosząc ją z ziemi.
            Ruszyli z powrotem do Lean, która teraz siedziała obok dziewczynki, która po chwili weszła jej na kolana. Zayn usiadł obok nich i zaczął rozmawiać z małym chłopcem o imieniu Harry.
            Lean przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się delikatnie, czując jak dziewięcioletnia Nathalie bierze kosmyk jej włosów do ręki. Mimo, że wciąż nie rozumiała dlaczego się tutaj znalazła, miło było spędzić czas wśród tych dzieci, które na co dzień mają pozbawione barw i miłości życie za tymi smętnymi murami.
            - Wiesz dlaczego tutaj jestem? – spytała niespodziewanie Nathalie, zniżając głos do szeptu.
            - Nie, ale ty na pewno wiesz. Opowiedz mi – zachęciła Lean, także szepcząc.
            - Mój tatuś i mamusia zginęli w wypadku, kiedy miałam cztery lata. Wtedy tutaj trafiłam – powiedziała Nathalie, a w jej oczach pojawił się ból na wspomnienie rodziców. – Słabo ich pamiętam, ale często patrzę na nasze wspólne zdjęcie. Wszyscy mówią mi, że jestem podobna do mamy. Mam jej oczy – dziewczynka uśmiechnęła się delikatnie, i po chwili do tych pięknych, ciemnych oczu napłynęły gorzkie łzy smutku. Pociągnęła nosem. – Nie chcę tutaj być. Chciałabym mieć prawdziwy dom, rodziców i świętować najprawdziwsze, rodzinne święta – szepnęła cicho.
            Lean zaskoczyła dojrzałość Nathalie. Miała dopiero dziewięć lat, a lepiej znosiła śmierć rodziców niż siedemnastolatka. Lean poczuła piekące łzy pod powiekami i nagłe ukłucie w sercu. Słowa dziewczynki sprawiły, że na nowo poczuła ból straty. A już myślała, że jest lepiej. Wystarczyła jednak chwila, aby zburzyć mur, który udało jej się zbudować.
            Poczuła dławiące łzy w gardle, a jej oddech stał się płytki i urwany. Ściągnęła dziewczynkę ze swoich kolan i czując jak kolejne łzy spływają jej po policzkach, wybiegła z sali, ignorując wołania Zayna.
            Szlochając cicho i trąc oczy dłońmi, ruszyła na ślepo przed siebie. Odruchowo wbiegła po schodach, pokonując kolejne stopnie. Jej stałym nawykiem było wchodzenie na wysokości. Kiedy tylko chciała uciec, ukryć się przed problemami lub przed kimś, wchodziła gdzieś wysoko, jakby to była jej wieża, gdzie nikt nie może jej dosięgnąć.
            Kiedy zauważyła, że nie ma wyższego piętra, przystanęła na chwilę, oddychając płytko. Przetarła dłonią twarz. Przed nią widniało duże okno, z wejściem na balkon. Dziewczyna nacisnęła klamkę i owiało ją chłodne, wieczorne powietrze.
            Podeszła do balustrady i oparła o nią dłonie. Jęknęła cicho i schowała twarz w dłoniach, po chwili wplatając je w ciemne włosy.
            - Lean – usłyszała głos Zayna za swoimi plecami. Znieruchomiała, żałując w duchu, że chłopak za nią poszedł i ją odszukał. Tak jak przypuszczała, podszedł do niej i delikatnym ruchem wyciągnął dłonie z jej włosów. Chwycił drobne nadgarstki dziewczyny i objął ją ramieniem. Lean odsunęła się od niego, patrząc z rezerwą.
            - Dlaczego to zrobiłeś? – spytała, marszcząc brwi. – Po co mnie tutaj zabrałeś, Zayn?! – Jej głos przybierał na sile. – Żebym zrozumiała, że nie tylko ja straciłam bliską osobę?! Kurwa mać, ja to wiem, Zayn! – załkała, uderzając go kilkakrotnie pięścią w pierś. Chłopak stał nieruchomo i skrzywił się lekko. Odczuł fizyczny, jak i psychiczny ból.
            - Lean, Lean! Uspokój się! – Chwycił jej nadgarstki i unieruchomił je, trzymając w silnym uścisku. Westchnął cicho i puściwszy ją, oparł się o balustradę, spoglądając przed siebie. Słońce już zaszło, zostawiając delikatną, pomarańczową poświatę, która nikła powoli połykana przez wpływający na niebo granat. – Przejechałem tutaj z tobą, bo chciałem, żebyś coś zrozumiała. Spójrz na te wszystkie dzieci… One będą musiały spędzać tutaj święta, dopóki nie znajdzie się ktoś, kto ich nie zaadoptuje. Nie mają nikogo. Będą musiały zasiąść do kolacji, wiedząc, że jako prezent otrzymają naprawdę mały drobiazg. Ale każde z nich, w głębi duszy prosi tylko o jedno. Jeden prezent, który uszczęśliwiłby je jak nic innego na świecie. Chciałyby mieć dom – dokończył cicho z bólem w oczach.
            Dziewczyna milczała, analizując sobie słowa Zayna w głowie. Ciemnowłosy kontynuował:
            - Chciałem po prostu, abyś zrozumiała, że oni nie mają kompletnie nikogo. Nikogo, kto by na nich czekał. Nikogo z kim spędziliby święta. Nikogo kto by ich kochał. Lean, ty posiadasz takie osoby w swoim życiu. Masz mnie i tatę. A dobrze wiesz, że oboje cię kochamy – powiedział i uśmiechnął się delikatnie. – Wiem, że straciłaś bliską osobę, ale pomyśl sobie, że są małe dzieci, które nie mają nikogo takiego. Ty masz. To jest powód do radości – zapewnił i po chwili zobaczył, jak z jej oczu wypływają kolejne łzy.
            Lean stała nieruchomo i wzięła kilka głębszych oddechów, chcąc przyswoić słowa Zayna. Miał rację i dopiero teraz zrozumiała, że zrobił to, aby jej pomóc. Jak mogła pomyśleć inaczej? Musi zacząć doceniać fakt, że ma osoby w swoim życiu, którym na niej zależy.
            - Masz rację, Zayn. Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Te słowa Nathalie po prostu… Spadły na mnie tak nagle, że nie panowałam nad sobą – przyznała i otarła łzy z twarzy. – Przepraszam. Ponownie.
           
            Kochana mamo,
            Dzisiaj Zayn wpadł na pewien pomysł i zaplanował wizytę w Domu Dziecka. Cóż, z początku nie wiedziałam o co mu chodzi. Kiedy dojechaliśmy, pewna mała dziewczynka opowiedziała o tym, że jej rodzice nie żyją… Coś we mnie pękło. Pamiętasz, że jeszcze wczoraj pisałam, że myślę, że jest lepiej? Teraz mam wrażenie jakbym się cofnęła.
            Ukryłam się przed nim, a kiedy mnie znalazł, napadłam na niego. Dosłownie. Moje emocje po prostu… Wybuchły. Zaczęłam na niego krzyczeć. Widziałam, że moja złość go rani i kiedy się uspokoiłam, wytłumaczył mi wszystko. Teraz uważam, że miał cholerną rację, wiesz? Zachowuję się jak cholerna hipokrytka, odtrącam wszystkich od siebie. Mam naokoło ludzi, którzy mnie kochają. Nie powinnam ignorować tego faktu.
            To po prostu nie w porządku.
            Lean

            
Rozdział dodany z drobnym opóźnieniem, ale jest! :)  Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. :)
Za korektę dziękuję Whisper ! :3 
Kolejny rozdział w okolicach 5 stycznia. Może szybciej jak będziecie ładnie komentować! 
Całuję!


8 komentarzy:

  1. Szkoda, że Lean dopiero potem zrozumiała o co chodzi tak na prawdę w tej wizycie. Cóż Zayn według mnie dobrze postąpił chciał jej uświadomić, że te dzieci nie mają nikogo. Nie mają domu. To było na prawdę szlachetne. Moim zdaniem Lean powinna częściej odwiedzać ten dom dziecka, aby mogła jeszcze głębiej rozumieć przesłanie Zayna jak i uszczęśliwić małe dzieci swoją własną wizytą jak i spędzić miło czas. Rozdział na prawdę dobry nie mogę wyjść z podziwu jak świetnie piszesz. :) I oczywiście dziękuję za komentarz na moim blogu! Pozdrawiam serdecznie! /sensitive-touch/

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszę komentarz, chociaż właśnie gadam z Tobą na skajpaju, ale okay - załóżmy, że wcale nie słyszysz jak uderzam w klawiaturę i pewnie cholernie Cię to wkurza. I właśnie gadamy o robieniu błędów przy szybkim pisaniu, ale okay. :D Okay, o tym nie miałam pisać, raczej o tym rozdziale i poprzednim, który opuściłam.
    Bardzo podobała mi się scena na łyżwach - to było takie urocze, normalnie niczym Klaine z Glee. :3 Autentycznie, trochę to głupie, ale miałam to przed oczami. Było tak słodko, przepięknie i bajkowo. :3 Kocham, po prostu kocham i będę shippować do końca życia, haha. Zayn wydaje się być tak idealny, że aż boli - seryjnie! Dlaczego wokół mnie nie ma takich cudnych chłopaków? Też chcęęęę. Szczególnie w klasie. Najlepiej zaraz przy mnie. Albo jestem zbyt ślepa na to, aby w ogóle się kogoś takiego dopatrzeć. Nareszcie Lean zaczęła się uśmiechać - osobiście nie podoba mi się jej przygnębiające wydanie, ale to naturalne, że tęsknota wywołuje takie silne emocje u ludzi. Zwłaszcza, jeśli to osoby, które szczególnie się ceniło za ich życia.
    Co do tego rozdziału - z jednej strony bardzo możliwe, że Zayn trochę za bardzo agresywnie zagrał na nerwach Lean, ale myśląc przez chwilę całkiem logicznie można dojść do wniosku, że potrzebowała takiego silnego szoku, żeby w miarę możliwości wygrzebać się z emocjonalnego dołka. Dobrze mieć kogoś takiego przy sobie, przy najmniej nie jest zdana na samotność tak jak niektórzy. W ogóle to nawet dobrze, że potrafi okazywać smutek, bo są ludzie, którzy za wszelką cenę chowają się ze swoimi słabostkami. Zayn musi mieć mnóstwo anielskiej cierpliwości i wytrwałości. Jak już mówiłam, to kochany chłopak. Dom Dziecka musiał wywrzeć duże wrażenie na Lean, ale to wcale nie znaczy, że chodziło o pokazanie kto ma gorzej. Niemniej jednak dziewczyna nie powinna być taka samolubna w swoich życiowych doświadczeniach. Nie ona jedyna jest na tym świecie.
    Strasznie przypadł mi do gustu motyw listów pisanych do matki na końcu. Listów albo wersetów z pamiętnika, whatever. ._. To jakby krótkie streszczenie tego, co wydarzyło się w rozdziale, jednak przeżywamy to tym razem z jej perspektywy. Kapitalnie wykorzystany pomysł.
    Szablon oczywiście bardzo mi się podoba, mówiłam już o tym wcześniej. Zdjęcie Zayn'a jest nieziemskie, nawet jeśli nie jestem tak szczególnie z nim zżyta. W ogóle oddaje idealny klimat opowiadania. BOSKO. *_*
    I, oczywiście, nie muszę wspominać o swoim zdaniu na temat Twojego stylu pisania, prawda?
    HWAITING~!

    Tacos rule,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dziękuję za podziękowania - jak to lamersko brzmi. ._.
      Hahahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahhahahaha.
      Czuję się taka zaszczycona.

      Usuń
  3. Pomysł z Domem Dziecka był naprawdę dobry. Dzięki temu Lean zrozumiała, że nie jest całkiem sama, że ma przy sobie bliskie osoby. Może nie zmieni to wiele, ale na pewno pozwoli jej zrobić kolejny krok naprzód. Wierzę, że kiedyś całkowicie pogodzi się ze śmiercią matki. Ale te dzieci... to naprawdę przykre, że nie mają nikogo poza sobą nawzajem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, Zayn jest taki kochany! Niejeden chłopak na jego miejscu zostawiłby taką zagubioną dziewczynę samą, a on.. no , wow *.*
    Lean to naprawdę trudny przypadek, ale miejmy nadzieję, że w końcu się opamięta i uwierzy w to, że może być lepiej.
    Wybacz mi tak marny komentarz, ale jest po 1 w nocy i przysypiam -.-..

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się ze wszystkimi komentarzami które są powyżej. Piszesz absolutnie bosko, bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Chociaż ' bardzo ' to za małe określenie. Jesteś niesamowita w tym, co robisz. Piszesz tak oryginalnie, zawodowo, po mistrzowsku. Zwaliłaś mnie z nóg, zwalasz i zwalać będziesz. Wygląd bloga również mnie zachwycił. I tytuł. Przepiękny! Nie mogę przestać czytać tego rozdziału. Lecę przeczytać go jeszcze raz xx !
    Zapraszam do mnie i życzę udanego Sylwestra!
    http://make-me-happy8.blogspot.com/
    http://iskierka-nadziei2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta lekkość, z którą piszesz, jest po prostu nienormalna. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Owszem, są ludzie, którzy mają talent, ale ty... ty masz talent, talent. Brzmię jak jakaś pokręcona nastolatka z bajki Disneya. xd
    Naprawdę. Ty poruszasz, przejmujesz i ogarniasz. Kiedy czytam, nie mogę się odciągnąć, a łzy zawirowały mi w oczach - a u mnie bardzo trudno to wymusić. Wielkie brawa!
    I choć nie przepadam za 1d, postanawiam trwać przy tej historii. ;)
    Lean jest dosyć... no cóż. Nieco mnie irytuje. Ja rozumiem, że straciła matkę, ale - jak wcześniej zauważyła - jest hipokrytką. Jest masa ludzi, którzy mają gorzej od niej, a jednak...
    Mimo wszystko uważam, że bohaterowie powinni wzbudzać emocje. Nie zawsze pozytywne. ;)
    Dodaję do linków, obserwuję i czekam na nowy rozdział.

    zarzewie-ognia

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam za to opóźnienie, ale po przeczytaniu rozdziału kompletnie nie wiedziałam co napisać... w sumie, zbliżamy się już do końca, prawda? ;) jeszcze 3 rozdziały, nie wiem czy będzie epilog... no wiem na pewno że będzie mi tego opowiadania brakować.
    No i tak jak powyżej w komentarzu- masz talent :D
    I w sumie teraz zauważyłam, że Lean była taką trochę... egoistką?
    Powinna się cieszyć że ma ojca, z którym choć nie ma dobrych kontaktów, to przynajmniej go ma i podejrzewam że jakby sama wykazała inicjatywę- mogłaby ten kontakt naprawić.
    co do Zayna... podziwiam go za cierpliwość do Lean... nie jeden chłopak uciekłby od niej z krzykiem xD
    Pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń