5 stycznia 2013

Rozdział 5


"Żyję cicho krwawiąc. Krwawię cicho żyjąc."


            Lean obudziła się mrużąc zielononiebieskie oczy. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej, czując ogłupiający i pulsujący ból głowy. Przetarła twarz i westchnęła cicho, tępo patrząc się w sufit. Wczorajszy dzień ją wykończył. Najpierw pomysł Zayna z wizytą w domu dziecka, co jednak okazało się dobrym posunięciem. Przecież on to zrobił aby jej pomóc. Chciał tego, a Lean powinna być mu za to wdzięczna. Dlaczego więc nie była?
            Bo bała się przyznać do błędu. Myśl, że przez ostatni rok zachowała się jak największa na świecie hipokrytka i egoistka, sprawiała, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. Obrzydzenie do samej siebie ją zabijało. Cząsteczka po cząsteczce. Kawałek po kawałku. Już myślała, że będzie lepiej. Czuła, że powoli staje na nogi. Że robi pierwszy, lekko chwiejny krok. Ale robi. Teraz miała wrażenie jakby cofnęła się wstecz. Bardzo mocno.
            Podniosła się z łóżka, wzdychając cicho. Mrużąc oczy, podeszła do okna i nieznacznie odsunęła firanki. Poraziła ją jasność panująca na zewnątrz. Świeży śnieg dawał bielą i lśnił w blasku przedpołudniowego słońca. Dziewczyna obserwowała mieszkańców, którzy wracali ze świątecznych zakupów, aby zacząć przygotowywać potrawy wigilijne. Lean zamrugała kilkakrotnie i odwróciła wzrok, patrząc na dwójkę dzieci bawiących się w ogrodzie pobliskiego domu.
            Chłopiec i dziewczynka – najprawdopodobniej rodzeństwo – urządzili sobie bitwę na śnieżki. Jasnowłosa pisnęła głośno, kiedy została uderzona kulką śniegu. Po chwili z domu wyszła kobieta w szlafroku i lekko rozczochranych włosach.
            - Hej, Ali, Fred, wracajcie do domu! Ale to już! – krzyknęła i machnęła ręką. Naburmuszone dzieci podeszły do niej, a ona schyliła się i pocałowała je w czoło.
            Lean mimowolnie cofnęła się o kilka kroków czując jak całe jej wnętrze wypełnia się żalem, tęsknotą i paraliżującym bólem. Dziewczyna stłumiła w sobie histeryczny płacz i osunęła się na ziemię. Skryła twarz w dłoniach, a łzy spływały jej po policzkach niekończącym się potokiem.
            Widok za oknem spowodował, że resztki siły, które zostały w Lean po prostu wyparowały. Zatęskniła za takim życiem jakie mają te dzieci. Tęskniła za osobą,  która rozumiała ją jak nikt inny. Tęskniła za jej zapachem, śmiechem, czułym spojrzeniem i obecnością.  Tęskniła za iskierką radości, która rozświetlała jej życie. Tęskniła za swoją mamą.
            Te wszystkie myśli sprawiały, że dziewczyna traciła siłę i wolę walki. Nie miała ochoty obchodzić świąt bez tak ważnej osoby w jej życiu.
            Siedziała nieruchomo, przez dłuższą chwilę. Płacz ustał, a szalejące w niej emocje nieco się uspokoiły. Ciemnowłosa westchnęła cicho i przymknęła oczy. Przypomniała sobie wczorajsze słowa Zayna. Małe dzieci w Domu Dziecka. List do matki i wszystkie nadzieje, jakie ona w niej pokłada. Nie chciałaby przecież widzieć ją jak jest smutna, prawda?
            Lean nienawidziła siebie za to, że jest taka słaba, krucha i podatna na bodźce świata zewnętrznego.  Miała wrażenie, że w jej wnętrzu zamieszkały dwie, zupełnie inne osoby. Jedna żąda od niej, aby była silna i ruszyła naprzód z pomocą najbliższych, a druga wciąż kurczowo trzymała się przeszłości i trwała w martwym punkcie.
            Codzienna egzystencja była dla niej niczym ostra brzytwa, która codziennie rani jej serce. Miała dość. Nie miała już więcej sił, by walczyć. Czując duszący płacz zbierający się w piersi, wstała z podłogi i chwiejnym krokiem ruszyła do łazienki. Nie musiała się przejmować tym, że obudzi ojca, gdyż mężczyzna już dawno był w pracy.
Łzy wypłynęły jej z oczu, pozostawiając lśniące ślady na policzkach. Słona ciecz dostała się do jej rozchylonych, spękanych ust. Drżącymi dłońmi otworzyła szufladę i przekopała się przez jej zawartość. Sfrustrowana jęknęła, kiedy nie znalazła poszukiwanego przez nią przedmiotu.
            Przeczesała dłońmi włosy i oparła je o umywalkę. Spojrzała spode łba na swoje odbicie. Zmęczone, niebieskie oczy były opuchnięte i zaczerwienione. Długie rzęsy posklejane i mokre od płaczu, podobnie jak zaróżowione obecnie policzki. Skołtunione, ciemne włosy okalały jej twarz kosmykami, a reszta z nich swobodnie opadała na plecy. Jej twarz była wymęczona. Tak samo ciało. I dusza.
            Ostatkami sił otworzyła szafkę wiszącą obok lustra i rozbieganym wzrokiem przeleciała po jej zawartości. Jej oczy delikatnie się rozjaśniły, kiedy zobaczyła tak długo poszukiwany przedmiot. Chwyciła ostrą żyletkę i uniosła ją do góry. W odbiciu metalowego przedmiotu zobaczyła odbicie jednego oka, w kolorze zielonoszarym. Doskonale znała te oczy, które z pewnością nie były jej. Załkała, a spod jej własnych powiek wypłynęły łzy. Wzrok matki zadał jej ogromny ból. Odczuła to tak, jakby to nie było zwykłym złudzeniem.
            Przełknęła ślinę i obróciła nadgarstek. Zbliżyła żyletkę do skóry i zrobiła małe, lecz głębokie nacięcie. Pierw się skrzywiła, jednak po chwili przyzwyczaiła się do piekącego bólu. Nie odrywając żyletki od pierwszego miejsca, nacięła skórę dalej, tworząc długą szramę przecinająca cały nadgarstek i żyły. Przez to, gorąca krew wypływała z jej wnętrza dużo szybciej.
            Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu, czując przyjemne uczucie euforii rozchodzące się w jej wnętrzu. Czerwona ciecz spływała jej po dłoni, a pojedyncze krople spadały na zimne, białe kafelki. Nie chcąc, aby jej chwilowe poczucie się zakończyło, zrobiła następne nacięcie. Westchnęła cicho i osunęła się na podłogę. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w swoją zakrwawioną rękę.
            Nie czuła nic. Żadnego bólu psychicznego. Totalna pustka, która cholernie jej się podobała. Chciała zatrzymać tą chwilę i trwać tak bez końca. Wiedziała, że jest to niemożliwe, więc planowała zrobić coś, o czym myślała od jakiegoś czasu.
            Obraz przed jej oczami się zamazywał. Po krótkiej chwili, jedyne co widziała, to blade światło wpadające przez małe okienko w łazience. Powieki stały się niewyobrażalnie ciężkie, więc pozwoliła, aby opadły, pozostawiając bezgraniczną ciemność przed oczami.
            To miejsce zawsze będzie z tobą, jest tylko jedno takie miejsce jak to i to jest twój dom.* – W jej głowie zabrzmiał melodyjno głos matki.
           


            Zayn z szerokim uśmiechem podszedł do drzwi domu Lean. Dzisiaj chciał zabrać ją na długi spacer. Czuł, że to będzie dobry dzień. Miał zadziwiająco dobry humor i cieszył się, że mimo wszystko, wczorajszy dzień skończył się dobrze.
            Wbiegł po schodkach na ganek i kilkakrotnie zadzwonił dzwonkiem. Odpowiedziała mu cisza, więc zadzwonił ponownie. Za trzecim razem, poczuł ogarniający go niepokój. Uśmiech stężał mu na twarzy. Chłopak uderzył pięścią w drzwi, myśląc, że być może dzwonek jest zepsuty. Ponownie odpowiedziała mu cisza.
            Poczuł dziwne wrażenie deja vu. Kilka dni temu zdarzyło się to samo. Nikt mu nie odpowiadał, w domu Lean świeciło pustkami, a dziewczyna przechadzała się samotnie po mieście. Podświadomie czuł jednak, że dziś nie wyszła z domu.
            Niepewnym ruchem nacisnął klamkę, która bez problemu ustąpiła. Wszedł do środka i rozejrzał się wkoło. We wnętrzu domu panowała cisza. Chłopak zmarszczył brwi i próbował uspokoić łomoczące w piersi serce.
            - Lean? – zapytał nie za głośno. Po chwili krzyknął to samo i wbiegł po schodach. Wpadł do jej pokoju i rozejrzał się ze strachem w oczach. Łóżko było niezaścielone, a w powietrzu wyczuwało się obecność dziewczyny.
            Na drżących nogach zbliżył się do łazienki, płytko oddychając przez usta. Kiedy stanął w progu, zobaczył widok, który śnił mu się po nocach. Zakrył dłonią usta, a jego dolna warga zadrżała. Zmusił się do zrobienia kilku kroków i upadł na kolana przy nieprzytomnej dziewczynie. Delikatnie chwycił jej nadgarstek, widząc trzy, długie nacięcia. Z gardła Zayna wydostał się szloch bezsilności.
            Widok nieruchomej i tak kruchej Lean zmiażdżył mu serce. Kilkakrotnie. Zacisnął dłonie w pięści, próbując opanować szloch, który wstrząsał jego ciałem. Po chwili opamiętał się i pospiesznie wyciągnął telefon. W tym momencie każda sekunda była na wagę złota. Co ja gadam! Platyny – pomyślał Zayn, wykręcając numer pogotowia.
            - Trzymaj się Lean. Dla mnie – szepnął cicho i przejechał kciukiem po jej bladym policzku, który wydał mu się chłodny. – Zostań ze mną, proszę.

            Ciemnowłosa dziewczyna oddychała płytko, jej klatka piersiowa unosiła się w nieregularnym rytmie. Z wielkim wysiłkiem otworzyła ociężałe powieki, a do jej płuc dostała się nagła fala powietrza. Dziewczyna westchnęła cicho, a z gardła wydobył się cichy jęk. Jaskrawe światło padało jej na twarz sprawiając, że przed oczami Lean pojawiły się kolorowe plamki. Pospiesznie zamknęła powieki i wzięła kilka oddechów.           
            Czuła czyjąś obecność blisko siebie. Czyjaś ręka obejmowała jej nadgarstek. Zdziwiona i zdezorientowana dziewczyna przekrzywiła nieznacznie głowę i napotkała twarz Zayna, który ze spokojem drzemał z głową ułożoną na jej łóżku. Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie i serce zakuło ją na widok śladów po łzach, które zostały na policzkach chłopaka.
            Lean, mimo tego, że czuła się kompletnie wyczerpana, sięgnęła wolną ręką w jego stronę i drżącym ruchem pogładziła jego szorstki od zarostu policzek. Chłopak uniósł gwałtownym ruchem głowę i rozejrzał się wkoło.  Kiedy napotkał spojrzenie niebieskozielonych, przygaszonych oczu Lean, poczuł jak w jego gardle rośnie gula.
            Puścił jej nadgarstek, aby po chwili znowu go chwycić, tym razem w obie ręce. Czując łzy radości i ulgi napływające do oczu, przytknął je do twarzy i pocałował kilka razy. Westchnął i oparł czoło o ręce dziewczyny, zanim cokolwiek powiedział.
            - Lean – szepnął i przymknął oczy. – Nigdy więcej mi tego nie rób, proszę – jęknął chłopak i pokręcił głową.
            W jego sercu panowała mieszanka emocji. Czuł ogromną ulgę i radość z tego powodu, że Lean przeżyła, gdyż była o krok od śmierci. Praktycznie patrzyła jej w oczy. Oprócz tych pozytywnych emocji, odczuwał też złość. Złość, która, jak uważał, była egoistyczna, jednak miał prawo się tak czuć. Nie mógł zrozumieć tego, że Lean chciała tak po prostu zniknąć. Zostawić go po tym wszystkim co razem przeszli.
            Kiedy dziewczyna nie odpowiedziała na jego słowa, a tylko odwróciła głowę, Zayn poczuł ukłucie złości.
            - Naprawdę chciałaś mnie zostawić? Naprawdę chciałaś się poddać po tym wszystkim, Lean? – spytał i prychnął pod nosem, patrząc na nią z rozczarowaniem. – Po roku pełnym walki. Walki o twoje szczęście. Tak mi się odwdzięczasz? – spytał cicho, a jego głos lekko się załamał. Puścił jej dłoń, a dziewczyna w tym momencie spojrzała na niego oczami pełnymi łez. Zobaczył, że jej blade wargi niebezpiecznie drżą, a dziewczyna walczy sama ze sobą, aby nie wybuchnąć płaczem.
            - Ja już nie daje rady, Zayn – załkała cicho. – Ja nie potrafię żyć jak dawniej, rozumiesz? – spytała z goryczą w głosie. Spuściła wzrok i odwróciła głowę w stronę okna.
            - A więc chcesz się poddać, tak? Lean, do jasnej cholery! Zrozum to, że nie tylko ty kogoś straciłaś! – powiedział chłopak, unosząc lekko głos. Dziewczyna uniosła lekko brwi ze zdziwienia, gdyż nie spodziewała się takiej reakcji po Zaynie. –Nie tylko tobie zmarł ktoś bliski! Ty masz ojca, masz mnie, a są osoby, dzieci, które są kompletnie same! Ale mimo wszystko żyją! Żyją dalej, mają siłę by walczyć! Walczyć dla tej osoby, której już z nimi nie ma – powiedział ze stanowczością, a po twarzy Lean popłynęły łzy. – Zrozum to wreszcie!
            - W porządku! To może nie jestem silna! Wiem to Zayn! Jestem cholernie słaba – warknęła Lean, gwałtownie się do niego odwracając. W jej oczach pojawił się ból. – Dlaczego mówisz mi to teraz?! Dlaczego nie wcześniej?! Dlatego akurat teraz?
            - Może teraz dopiero zrozumiałem jaką egoistką byłaś w stosunku do innych ludzi? W stosunku do mnie? Do swojego ojca, który mimo wszystko kocha cię nad życie? – spytał, a po chwili jego głos zmiękł trochę. – Tak samo ja, Lean. Kocham cię do szaleństwa, ale nie mogę patrzeć na to jak postępujesz. Spędziłem ostatni rok, aby ci pomóc Byliśmy tak blisko! Już było z tobą lepiej! A ty nagle się poddałaś? – Zayn chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak w progu pomieszczenia stanął niski, krnąbrny mężczyzna.
            - Widzę, że Lean już się wybudziła – powiedział i uśmiechnął się delikatnie. – Czy ma siłę na rozmowę? – zwrócił się do Zayna, który kiwnął głową. Lean ze strachem i dezorientacją w oczach przyglądała się temu mężczyźnie, zastanawiając się o co tu chodzi. Zrozumiała dopiero w chwili, kiedy Zayn wstał z krzesła stojącego przy jej łóżku.
            - Zayn, nie zgodziłam się na to! – powiedziała z naciskiem.
            - Potrzebujesz pomocy, Lean – powiedział chłopak, będąc już przy wyjściu, spoglądając przez ramie.
            - Ja nie chcę pomocy! – krzyknęła za nim jednak chłopak już wyszedł, puszczając mimo uszu jej uwagi. Wiedział, że w żaden inny sposób nie pomoże LEan. Musiał zastosować drastyczne metody, które z pewnością jej się nie spodobają. Lean nigdy nie lubiła, kiedy ktoś obcy wtrącał się do jej życia.
            Miał jednak dość takiego funkcjonowania. Chciał dawną Lean. Tęsknił za nią, a bez pomocy specjalisty, ta dziewczyna nigdy nie wróci. Lean potrzebowała rozmowy, dlatego Zayn sprowadził psychologa, który miał jej pomóc.
            Taką przynajmniej miał nadzieję.
            Lean wciąż leżała w szpitalnym łóżku, zaciskając usta w wąską linię. Niezrażony mężczyzna usiadł na miejscu Zayna i spojrzał na nią wyczekującym wzrokiem. Widząc niechęć na twarzy Lean, doskonale wiedział że będzie ona trudnym przypadkiem.

            Kochana mamo.
            Mam nadzieję, że… W sumie to nawet nie wiem. Nie wiem co mam myśleć. Nie wiem co myśleć o moim postępowaniu. Pewnie widzisz wszystko co robię, prawda? Więc z pewnością wiesz co próbowałam zrobić. Zayn i psycholog z którym dzisiaj rozmawiałam uświadomili mi mój egoizm i hipokryzję.
            Jestem im obu naprawdę wdzięczna. I choć Zayn powiedział do mnie słowa, które na początku mnie zabolały, teraz wiem, że miał rację, jak zawsze. Nie wiem co będzie dalej, nie wiem czy będzie lepiej, ale po rozmowie z terapeutą czuje się… Inaczej. Nie wiem jeszcze tylko w jaki sposób.
            Przepraszam za wszystko. Znowu.
            Lean.
           


Ten rozdział miał wnieść iskierkę radości, a wyszedł mi kolejny depresant i smut. Przepraszam, po prostu mój kiepski nastrój się udzielił... Ale przynajmniej jestem zadowolona! Przynajmniej z pierwszych trzech stron. Reszta to moim zdaniem jakaś porażka. Ech, przepraszam Was za taki gówniany koniec rozdziału. 
Komentujcie ładnie, a kolejny rozdział dodam już 14 stycznia. :) 
Jak wam minął sylwester? 
Całuję i bardzo dziękuję za 9 komentarzy pod poprzednim rozdziałem! <3

              

9 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza, normalnie jak antylopa gnu jakaś!
    Och, cudowny rozdział. Nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam, tak to wszystko wciąga. Coś pięknego.
    Współczuję Lean, nawet bardzo, ale powoli zaczyna irytować mnie jej zachowanie, wybacz :c Kurcze, ma przy sobie ojca, wspaniałego chłopaka, który ją wspiera, a ona widząc to wszystko, te wszystkie starania, podcina sobie żyły? Eh.. takie zachowanie nie zasługuje na pochwałe, ale też na bezwzględną krytykę. Bo wszyscy wiemy, że i takie sytuacje się czasem zdarzają.
    Nie wiem czemu, ale gdy czytałam moment, w którym Zayn przyszedł, przypomniał mi się jeden z moich rozdziałów, takie trochę deja vu, ale nawet jeśli, to chce, żebyś wiedziała, że nie mam absolutnie nic przeciw temu. Opisalas to w taki sposób, że kiedy on do niej podbiegał i krzyczał zachciało mi się płakać, a mnie nie jest tak łatwo wzruszyc mimo, że jestem niesamowicie wrażliwą osobą.Co Ty ze mną robisz to ja nie wiem. Smarkaczu kochany, haha ;d
    Fajnie, ze dziewczyna doceniła pomoc Zayna i porozmawiała z psychologiem, a nóż to krok do lepszego życia :)
    Na tym zakończe ten komentarz. Wybacz mi błędy i jego beznadziejność, ale mam wybrakowany mózg o tej godzinie xd
    No nic, czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz na prawdę cudownie i muszę przyznać, że aż ci zazdroszczę :D.
    A co do rozdziału - był cudny. Lubię takie smutne klimaty. Jednak Lean również zaczyna mnie trochę irytować. Rozumiem, że musi czuć się okropnie, po stracie matki, ale zachowuje się po prostu nie fair. Poddała się i bardzo zraniła Zayna, który zawsze stara się jej pomóc.
    Czytając końcówkę, wzruszyłam się - w świetny sposób to wszystko opisałaś.
    Szkoda, że zaplanowałaś tylko 7 rozdziałów, bo ta historia wciąga i chętnie czytałabym ją bez końca :D
    Niecierpliwie czekam na kolejny rodział :) Ciekawe, co może się wydarzyć :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To zacznę od tego, że Zayn na szablonie tak mnie zachęca by tu jak najczęściej zaglądać, więc dlatego i z racji tego, że opowiadanie naprawdę wciągnęło mnie, choć zdążyłam przeczytać tylko prolog i pierwszy rozdział, wiesz dlaczego. Jutro mam nadzieję, że wreszcie znajdę czas na przeczytanie pozostałych rozdziałów, a jak nie to dopiero w ferie, niestety.
    Lean jest naprawdę cudownie przez Ciebie wykreowana, ból tej dziewczyny czuję we własnej głowie i to jest właśnie w tym wszystkim najwspanialsze, idealnie odwzorowujesz uczucia, opisujesz je. Pozawalasz czytelnikowi w pełni się z nimi utożsamić! Dziękuję Ci za to, serio. Odrywasz od rzeczywistości.
    Próba popełnienia samobójstwa przez Lean, była ciosem dla Zayna i to ogromnym. Cieszę się, że powiedział jej wszystko co myśli, szczerze wierzę, że to jej przemówi do rozsądku, nie może przecież myśleć tylk oo swoim bolu, ale także o Malika, jej ojca i wszystkich którym jest bliska.
    Cudowny rozdział! Życzę weny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział!Masz świetny styl pisania i pomysł :) Będę tu wpadać i przy okazji zapraszam na turn-back-time-with-one-direction.blogspot.com :) x

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialnie piszesz i wgl wszystko jest idealne *_*
    Tylko mam nadzieję, że Lean się wyleczy i będzie szczęśliwa z Zayn'em ;D
    Czekam z niecierpliwością na nn i pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mogła? A myślałam, że coś zrozumiała, że będzie się starać jakoś normalnie żyć, że będzie walczyć. Nie przypuszczałam, że spróbuje czegoś takiego. Przecież gdyby Zayn wtedy się nie zjawił, to mogłaby się wykrwawić. Jak dobrze, że przyszedł do niej. Mam nadzieję, że Lean już nigdy nie postąpi tak głupio. Mam wrażenie, że ona już nigdy tak do końca nie pogodzi się ze śmiercią matki. Obym się myliła. Nie chcę, żeby tak ciągle cierpiała. Może ten psycholog był dobrym pomysłem. Mam taką nadzieję. On musi jej pomóc! Słowa Zayna musiały być naprawdę bolesne, ale przynajmniej zgodne z rzeczywistością. On chyba też już sobie z tym wszystkim nie radzi. Ale najważniejsze, że mimo wszystko wciąż przy niej trwa. Pewnie na jego miejscu nie byłabym na tyle silna, żeby nadal walczyć o szczęście osoby, która tak bardzo się załamała.

    OdpowiedzUsuń
  7. wooow :) dopiero tu wpadłam, ale muszę przyznać, że piszesz genialnie :) dodaję do obserwowanych x czekam na nn i muszę ci jeszcze powiedzieć, że twoje rozdziały są cudowne, piękne i w ogóle, no! :) czekam i zapraszam http://ifindyourlips.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam skomentować już wczoraj (a raczej kilkanaście godzin wcześniej), ale byłam za bardzo śpiąca, więc wolałam to odłożyć do teraz. Pochłonęłam pięć twoich rozdziałów w zadziwiającym tempie i muszę przyznać, że to był naprawdę dobrze spożytkowany czas. Owszem, w opowiadanie jest w znacznej części bardzo, ale to bardzo smutne, w końcu główna bohaterka jest pogrążona w rozpaczy po stracie matki, jednak poprzez jej cierpienia uczysz czytelników wielu rzeczy. I to mi się bardzo podoba.
    Lean mimowolnie zawsze porównuję z moją dobrą koleżanką, ponieważ ona z kolei straciła tatę, na dodatek niecałe dwa miesiące temu. Przyznam, że zachowanie tych dwóch dziewczyn bardzo się różni, ale przecież każdy inaczej znosi tragedię, która go spotkała. Lean to dobra, wrażliwa i mądra dziewczyna, dlatego aż szkoda patrzeć, jak źle znosi śmierć swojej mamy. To wydarzenie kompletnie ją zmieniło. A chociaż nie popieram samobójstwa w żadnej postaci, częściowo nie jestem zdziwiona, że siedemnastolatka targnęła się na własne życie. Ja również przeżywam wszystko z taką siłą, dlatego rozumiem, że znalazła się na granicy wytrzymałości. Pomimo całej sympatii i współczucia dla niej, najbardziej z tego opowiadanie polubiłam Zayna. Jest takim wymarzonym chłopakiem: każda chciałaby mieć kogoś takiego przy swoim boku. Został ze swoją k=ukochaną w najtrudniejszych chwilach, nie zraża się, kiedy ta go odtrąca, opiekuje się nią, obdarza bezgraniczną miłością i robi wszystko, aby jej jakoś pomóc. Martwi mnie jednak, że tylko on zajmuje się Lean. Co z jej znajomymi, np. tą przyjaciółką Catriną, która nieco chamsko - przynajmniej według mnie - odtrąciła dziewczynę, gdy ta zaproponowała świąteczne zakupy? Dlaczego ojciec nie próbuje utrzymywać dobrych relacji z córką? Wiele mam jeszcze pytań w podobnym stylu.
    W każdym razie muszę powiedzieć, że zaintrygowałaś mnie historią Lean. Lubię takie życiowe historie, które opowiadają o takich nastolatkach jak my, o problemach, które każdy z nas może mieć. Poza tym urzekł mnie Twój styl - bardzo komunikatywny, barwny, a jednocześnie prosty i obrazowy. Z przyjemnością poczytam kolejne rozdziały ;) Dodaję do obserwowanych.
    W wolnej chwili zapraszam do mnie: http://siegajac-nieba.blogspot.com
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Pytania u mnie:http://yourdrug-1d.blogspot.com

    Rozdział świetny jka i całe opowiadanie, czekam na następny,

    OdpowiedzUsuń