" Jego troska o nią, była oczywista. Jak dwa plus dwa równa się cztery."
Lean pokonywała kolejne zaspy
śniegu, mrucząc po nosem obelgi skierowane w stronę pogody. Zimny wiatr wiał
jej prosto w twarz, a kolejne płatki śniegu osadzały się na ciemnobrązowych
włosach, które robiły się wilgotne.
Dzisiejszy dzień rozpoczął się
koszmarnie. Jak co dzień, obudziła się tuż przed szóstą, kończąc tym samym koszmar,
który nieustannie jej się śnił. Nie dość, że źle spała, to mimo usilnych prób i
wielkiego zmęczenia, nie zdołała ponownie zasnąć. Bijące serce i uciążliwe
myśli także tego nie ułatwiały. Nie dość, że przez pół nocy nie mogła pohamować
płaczu, to spała ogółem jakieś cztery godziny. A teraz czekało ją kolejne
siedem, spędzonych za murami szkoły.
Kiedy weszła do środka i odniosła
kurtkę do szatni, udała się na pierwszą lekcję. Miała szczęście, że akurat
trafiło na francuski. Na tym przedmiocie zawsze można było się zdrzemnąć. Tak
więc zrobiła, a kiedy zadzwonił dzwonek, udała się na kolejną lekcję. W jej
głowie kłębiła się tylko jedna myśl. Jeszcze
sześć takich dźwięków i będę wolna.
Dwadzieścia minut po dwunastej, Lean
usiadła przy wolnym stoliku w stołówce i zaczęła mieszać leniwie w makaronie,
który nałożyła jej kucharka. Upiła łyk soku jabłkowego i po wzięciu jednego
kęsa potrawy, stwierdziła, że nie jest głodna. Odsunęła od siebie talerz,
krzywiąc się nieznacznie.
- Mordercza zapiekanka serowa? – Lean
usłyszała znajomy głos tuż obok swojego ucha. Uśmiechnęła się delikatnie, a
serce w jej piersi załomotało. Spojrzała na przystojną twarz Zayna i cmoknęła
chłopaka w miękkie usta. Poczuła, że jednodniowy zarost chłopaka drapie ją w
twarz. Do jej nozdrzy dostał się zapach jego perfum, a uśmiech Lean mimowolnie
się powiększył.
- Niestety tak – mruknęła
dziewczyna, śmiejąc się krótko. Ciemnooki usiadł obok niej i nastała niezręczna
cisza. Oboje nie wiedzieli od czego zacząć. Lean nie zamieniła z nim ani słowa,
od wczorajszego wieczoru. Kiedy uciekła do swojego pokoju, Zayn doszedł do
wniosku, że nie ma najmniejszego sensu na nią naciskać. Doskonale ją znał i
wiedział, że w takiej sytuacji po prostu najlepiej odsunąć się na chwilę i pozwolić,
aby Lean sama ułożyła sobie wszystko w głowie.
Nie zmieniało to faktu, że widząc
przeraźliwy smutek wymalowany wczoraj na twarzy dziewczyny, żal ścisnął mu
serce. Nie potrafił patrzeć na jej ból i cierpienie. Zawsze pragnął jej pomóc,
chociaż często był bezsilny.
- Przepraszam za moją reakcję
wczoraj – powiedziała cicho i spuściła wzrok na swoje dłonie. – Po prostu
zobaczyłam tą bombkę, którą mama podarowała mi kilka lat temu. Tą niebieską,
którą wieszałeś na choince, w momencie, kiedy ja zbiłam inną. Te wspomnienia po
prostu mnie… Przygniotły. To działo się zbyt szybko. Wiedziałam, że nie jestem
gotowa i że nie dam rady – powiedziała cicho brunetka i zmarszczyła brwi w
geście rozczarowania samą sobą. – Nie przepuszczałam, że jestem aż tak słaba…
- Hej, hej – powiedział cicho Zayn,
zbliżając się do dziewczyny. Uniósł jej podbródek, zmuszając niebieskooką, aby
spojrzała chłopakowi prosto w oczy. Chwycił jej drobne, zimne dłonie. – Nie
jesteś słaba. Nigdy nie byłaś. Lean, jesteś naprawdę silną osobą, która wiele
przeszła, ale się nie poddaje. Wszystko co osiągnęłaś, zrobiłaś… Jestem z
ciebie naprawdę dumny, wierz mi. – Zayn przycisnął jej dłonie do piersi, a
następnie delikatnie pocałował.
Na zmęczoną twarz dziewczyny wpłynął
delikatny uśmiech, a z oczu zniknął pewien ciężar, sprawiając tym samym, że ich
błękit się wyostrzył. Wyglądało to tak, jakby dotychczas były za jakąś dziwną
zasłoną, która osłaniała ich prawdziwą barwę.
- Dziękuję – szepnęła w odpowiedzi i
poczuła piekące łzy zbierające się pod powiekami. Całym ciałem przylgnęła do niego
i objęła z całej siły, kładąc głowę na ramieniu. To niesamowite jak sama
obecność Zayna na nią wpływała. Lean zawsze go słuchała. Związane to było z
bezgraniczną ufnością jaką go obdarzyła. Tego, co ona do niego czuła, nie dało
się wyjaśnić słowami. Ich relacja była jednocześnie nieskomplikowana, prosta i
nietypowa.
Oni po prostu dla siebie byli.
Oddawali się całkowicie drugiej osobie, powierzając całego siebie. Oddając
swoje serce i nie oczekując nic w zamian. Wsparcie i troska jaką się obdarzyli
było czyś niezwykłym.
Lean miała nadzieję, że jej matka
widzi, jak bardzo Zayn się o nią troszczy. Jak ważną osobą w jej życiu się
stał.
Dzwonek oznajmujący, że ostatnia
lekcja dobiegła końca, wybudził Lean z krótkiej drzemki. Gwałtownie podniosła
głowę i spojrzała na swoją przyjaciółkę Catrinę, która właśnie chowała
podręcznik.
- Spotkamy się wieczorem? – spytała Lean,
kiedy szły korytarzem. Catrina poprawiła torbę na ramieniu i spojrzała w bok,
jakby unikając wzroku przyjaciółki.
- Nie dam rady. Po obiedzie jadę na
zakupy świąteczne i pewnie jak wrócę, to będę bardzo zmęczona… - mruknęła dziewczyna,
nakręcając na palec kosmyk swoich rudoblond włosów.
- Może pojadę z tobą? –
zaproponowała nieśmiało Lean. Na samą myśl o robieniu zakupów świątecznych,
ściskało ją w dołku. Wejście do sklepu i kupienie czegokolwiek, patrząc jak ludzie
zastanawiają się, co kupić najbliższym zadałoby jej wielki ból. Kiedyś załatwiała
to z mamą. Myśl, że jej przy niej nie ma, byłaby nie do zniesienia. Ale mimo
wszystko Lean chciała zrobić to dla swojej przyjaciółki, z którą ostatnio spędzała
bardzo mało czasu.
- Myślę, że to niezbyt dobry pomysł.
Nie chcę aby zrobiło ci się przykro. Żeby znowu wróciły do ciebie wspomnienia.
Zayn powiedział mi, jak zareagowałaś wczoraj przy ubieraniu choinki. –
Dziewczyna widząc zdziwione, a zarazem smutne spojrzenie Lean, chwyciła ją za
ramiona. – To nie tak, że ja cię odrzucam. Naprawdę nie! Ja po prostu… Martwię
się o ciebie i uważam, że to nie jest dobry pomysł…
Lean z całej siły starła się ukryć
urażony wzrok i wymusiła kiwnięcie głową.
- Masz rację. To nie jest dobry
pomysł. – Ledwie wypowiedziała te słowa, a przyjaciółka uśmiechnęła się delikatnie
i przytuliwszy ją, cmoknęła przelotnie w blady policzek. Odmachała jej na
pożegnanie i szybkim krokiem skierowała się do wyjścia, twierdząc, że już jest
spóźniona.
Lean została pośrodku korytarza, ze
smutnym wzrokiem utkwionym w miejscu, gdzie przed chwilą zniknęła jej przyjaciółka.
Poczuła okropny ból w sercu i gulę dławiącą ją w gardle. Z jej oczu wypłynęło
kilka łez, a Lean nagle poczuła się całkowicie samotna i odrzucona. Nie mogła
uwierzyć, że jej najlepsza Catrina zachowała się w ten sposób.
Rozejrzała się wkoło i stwierdziła,
że stoi sama na szkolnym korytarzu.
Westchnęła ciężko i osunęła się na
podłogę, chowając twarz w dłoniach, które po chwili zrobiły się mokre od
gorzkich łez.
Zayn zadzwonił do drzwi domu Lean,
jednak odpowiedziała mu głucha cisza. Zapukał kilka razy, jednak wciąż nikt nie
otwierał drzwi. Sfrustrowany i zaniepokojony, usiadł na schodach przed domem i
przeczesał dłonią włosy.
Chciał spędzić z nią wieczór, a
nieobecność dziewczyny w domu bardzo go zaniepokoiła. Nie rozmawiał z nią od
obiadu w szkole. Nie miał pojęcia o jej dzisiejszych planach, jednak chwile,
gdy Lean wychodziła z domu, zdarzały się bardzo rzadko. Zazwyczaj udawała się
na krótki spacer, jednak zawsze miała przy sobie telefon i go odbierała. Ale
nie tym razem. Zayn zostawił jej blisko pięć wiadomości głosowych, napisał dwa sms-y
i wykonał niezliczoną ilość połączeń. Wciąż brak odpowiedzi ze strony
dziewczyny.
Ciemnowłosy wpadał w coraz większą
panikę, gdyż po wczorajszym wieczorze, bał się o nią. Bał się tego, co Lean
może zrobić. Codziennie miał wrażenie, jakby była o krok od całkowitego
załamania. Nie potrafiła dać sobie pomóc, albo po prostu tego nie chciała.
Wolała cierpieć w samotni, wciąż rozpamiętując przeszłość. Zayn doskonale
wiedział, że jeśli zrezygnuje z Lean, ona się podda. Potrzebowała swojego
anioła, który wręczy jej skrzydła. Nie diabła, który w tym przypadku krył się
pod osłoną samotności. Samotność zepchnie ją na samo dno, sprawiając, że straci
ostatnie chęci do życia.
Nie potrafiła trwać bez najbliższej osoby,
która była dla niej najważniejsza. Każda, codzienna czynność zadawała wielki,
przeraźliwy ból, który wyniszczał jej duszę od środka. Zayn nie raz chciał ją
zmusić do szczerej rozmowy. Proponował też, aby Lean udała się do psychologa,
gdyż nie chciał, aby dziewczyna zrobiła sobie krzywdę.
Jego troska o nią, była oczywista. Już
przed śmiercią jej matki, byli sobie bliscy, jednak to wydarzenie zbliżyło ich
do siebie jeszcze bardziej. Zrozumieli, że nie istnieją bez siebie. Nie ma Lean
bez Zayna. Nie ma Zayna bez Lean.
To było tak oczywiste jak dwa plus
dwa równa się cztery.
Ciemnowłosa dziewczyna ubrana jedynie
w bluzkę na długi rękaw i cienki sweter narzucony na ramiona, spacerowała
wzdłuż ulicy, wpatrując się w wystawy sklepowe, które od dawna były udekorowana
świątecznymi ozdobami. Lean odgarnęła włosy z twarzy i wsadziła dłonie do
kieszeni spodni. Nie zwracała uwagi na to, że drży z zimna, ani na fakt, że na
dworze panuje czterostopniowy mróz.
Przed sobą zobaczyła dziewczynkę,
która trzymała matkę za rękę. Obie stanęły przed witryną sklepową, a ona z
zachwytem wymalowanym na twarzy, pokazywała na jakiś przedmiot. Matka uśmiechnęła
się do niej ciepło i naciągnęła czapkę na jej zmarznięte uszy.
Lean załkała cicho, niczym zbity
pies. Chodząc ulicą pełną ludzi, którzy wybrali się na świąteczne zakupy,
zadawała sobie wielki ból. Niczym masochista.
Nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć swojego zachowania. Nie wiedziała
dlaczego tu przyszła. Być może poczuła nagłą potrzebę, aby chociaż przez chwilę
poczuć się jak dawniej? Jak za czasów, kiedy była szczęśliwa i myślała, że nic
jej nie brakuje?
Wzięła kilka drżących oddechów i
patrzyła na mijających ją ludzi. Większość z nich trzymała wielkie siatki,
wypakowane prezentami dla najbliższych. Lean nie wiedziała, czy w tym roku
będzie w stanie zasiąść do wigilijnego stołu. Widok pustego krzesła zmiażdżyłby
ją doszczętnie. Nie widziała więc sensu kupować wielkiej ilości prezentów.
Święta zawsze spędzała tylko z rodzicami, dopiero drugiego dnia jechała do
dziadków na obiad.
Nie wiedziała jak będzie w tym roku, gdyż
ani razu nie poruszyła tematu świąt podczas żadnej z rozmów z tatą. Właściwie
tych rozmów było niewiele. To wyglądało tak, jakby oboje żyli w zupełnie innych
światach, chociaż oboje mieszkali w tym samym domu, a ich sypialnie oddzielała zaledwie
cienka ściana. To niesamowite, jak przez ten okres się od siebie oddalili. Mówi
się, że śmierć bliskiej osoby, łączy członków rodziny. W jej przypadku był
zupełnie inaczej, a Lean chwilami żałowała, że nie próbuje naprawić relacji z
ojcem.
Tęskniła za wieczorami, kiedy oglądała z
nim ulubione filmy, jadła sushi i chodziła na spacery do parku, podczas gdy jej
mama była w pracy. Zawsze była blisko z ojcem, a dotychczas nie zdawała sobie
sprawy, jak bardzo jej go brakuje.
Nahle dziewczyna poczuła jak ktoś kładzie
na jej ramionach ciepłą kurtkę i delikatnym ruchem odwraca ją do siebie. Nawet
nie zwróciła uwagi, że od kilku minut stoi w miejscu i wpatruje się w wystawę
zamkniętego już sklepu. Jej oczy odszukały twarz tajemniczej osoby. Twarz Zayna
wyrażała wielki ból. Serce Lean ścisnęło się na widok jego smutku. Zayn cierpiał.
Przez nią.
Bez słowa przytuliła się do niego całym
ciałem, karcąc się w duchu, że znów okazała się słaba. Zbyt słaba by żyć, zbyt
słaba by umrzeć. Tkwiła pośrodku, nie umiejąc ruszyć naprzód.
- Przepraszam Zayn – załkała. – Za wszystko.
Przepraszam, że cię ranię. Przepraszam, że wciąż się poddaję. Że ty wciąż przy
mnie trwasz, nie oczekując nic w zamian. Przepraszam, że nie potrafię żyć jak
dawniej. Przepraszam – szepnęła mu do ucha, a on, nie wiedząc jak się zachować,
przytulił ją mocniej do siebie, czując jak pojedyncza łza spływa mu po
policzku. Chcąc to ukryć, wtulił twarz w jej pachnące jaśminowym szamponem
włosy.
Mamo,
Nie
wiem ile jeszcze mogę przepraszać. Wciąż to powtarzam, ale nie robię nic, aby
to zmienić. Tkwię w błędnym kole, nie mogąc znaleźć wyjścia. Wiem, że nie
jesteś ze mnie dumna. Nie jestem osobą, z której można być dumnym. Nie potrafię
dłużej cieszyć się życiem, ani pozwolić sobie pomóc. Po prostu nie potrafię.
Nie, kiedy nie mogę spytać ciebie o radę. Nie, kiedy nie mogę wtulić się w
twoje ramię i poczuć charakterystyczny zapach, który był tylko twój.
Poszłam
dzisiaj do centrum, chcąc zrobić zakupy świąteczne. Ech, wiesz, że cię
oszukuję, prawda? Poszłam tam bo… Sama nie wiem dlaczego. Nie potrafię
wytłumaczyć swojego postępowania. Z całych sił pragnę wrócić do przeszłości. Aby
wszystko było jak dawniej.
Chciałabym
się budzić w niedzielę i czuć zapach naleśników, które zawsze smażyłaś. Poczuć
zapach świeżo parzonej kawy, zrobionej przez ciebie. Ale wiem, że tak się nie
stanie. Bo wszystkie te zapachy zniknęły razem z tobą. A ta myśl boli mnie
najbardziej.
Lean.
Dziś wypowiem się krótko, bo czas mnie goni. Dziękuję wam wszystkjm za komentarze i opinie. Naprawdę wierzę w to opowiadanie i myślę, że wam także przypadnie do gustu. I wybaczcie ten kilkudniowy poślizg, ale jestem zawalona nauką.
Co do rozdziału, to myślę, że jest trochę... Hm, dziwny? Cóż, wiem, że niektóre wypowiedzi i myśli są nieskładne, ale chciałam jak najlepiej odtworzyć mętlik w głowie Lean. Wyszło mi? Nie wiem. Odpowiedź na to pytanie mogę usłyszeć tylko od was. Do napisania! <3
straszliwie mi smutno! Zayn jest takim cudownym chłopakiem Boże święty ;((( najcudowniejszy na świecie, oddałabym za Niego wszystko! Lean jest niesamowitą szczęściarą ! lecz czy tacy chłopcy rzeczywiście istnieją? rozdział cudny, strasznie mi szkoda dziewcztyny, widać że bardzo cierpi, w sumie co się dziwić? A jej wspaniały chłopak wciąż przy niej jest, ale czy wytrwają? No własnie tu jest pytanie, dlatego czekam ocZywiscie na kolejny rozdział żeby dowiedzieć się co dalej! buziaki :* / wishmeyourself
OdpowiedzUsuńNo, wyszedł Ci ten mętlik, wyszedł. Nie tyle dobrze, co świetnie! Nie wiem, czy będę w stanie skonstruować jakiś sensowny komentarz, ale spróbuje :)
OdpowiedzUsuńAż mi samej zrobiło się przykro, gdy czytałam moment, w którym Catrine odmówiła wspólnego wyjścia. No niby chciała dobrze, ale zrozpaczonemu nic nie przegadasz.
Bardzo dobrze, że Zayn przy niej jest. Kurcze, on tak ją kocha.. Nie może tego zmarnować, trzymam za nich kciuki :)
OJESU, co za dramaty! Osobiście wolałabym uniknąć przeżycia takich tragicznych świąt, ale co począć? Raczej nie sądzę, żeby mama Lean miała większy wybór... Ale nie sądzę, aby to było powodem dla Lean, ażeby całkowicie odrzucać tradycje Bożego Narodzenia, w tym także swoich przyjaciół. Z jednej strony jest zaborcza i zamknięta, a z drugiej najwyraźniej przez niektórych zostaje odpychana - tak jak przez jej przyjaciółkę. W sumie nie potrafię w racjonalny sposób "ogarnąć" tego chamskiego zachowania w obliczu osoby, która wręcz krzyczy o pomoc. Dziwne, dziwne, ale pewnie w czasie trwania opowiadania pojawią się wyjaśnienia w odniesieniu do jej zachowania.
OdpowiedzUsuńBiedny Zayn. Co on ma z tą dziewuchą? Niezły orzech do zgryzienia. Tak jak już wcześniej mówiłam - chłopak istny skarb. Cierpliwy, troskliwy oraz pełen empatii. Ciekawa jestem czy tacy jeszcze w ogóle się pałętają po tym świecie. Głęboko w to wierzę, haha.
Jak zwykle świetnie. Chociaż wciąż mnie szablon w oczy razie. :D Ale dobra, po raz kolejny puszczę ci to płazem, haha.
Tacos rule,
Rozdzial bardzo mi sie podobal w pierwszej czesci bylo slodko boze uwielbiam Zayna i Lean sa tacy slodcy *-* potem juz zaczelo byc smutniej dobrze ze Lean ma wsparcie w Zaynie ; )
OdpowiedzUsuńCzemu Catrine zostawiła Lean? Ale przyjaciółka... Przecież mogła ją ze sobą zabrać. Nic by się takiego nie stało. Zayn na pewno by zabrał Lean na zakupy. Okay, może i wspomnienia by wróciły, ale to nie oznacza, że powinno odciągać się Lean od wszystkiego, co pobudzi wspomnienia. Przecież ona musi nauczyć się normalnie żyć. Szkoda, że to opowiadanie będzie krótkie, bo już je pokochałam. Uwielbiam taką smutną atmosferę < 33
OdpowiedzUsuńTen blog jest świetny .. Jest inny od tych wszystkich blogów, które czytałam. Ten jest niezwykły. To cierpienie Lean jest wspaniale przez cb opisane, a mętlik, który miała wspaniale został przez cb opisany <3
OdpowiedzUsuńTrochę dziwi mnie zachowanie przyjaciółki Lean, Catrine. Naprawdę dziwnie się zachowała, tak jakby naprawdę chciała ją odtrącić ...
Na koniec Zayn ... W tym opowiadaniu jest on przedstawiony jako chłopak idealny, co mi się strasznie podoba :D
Z niecierpliwościom czekam na kolejny rozdział :)
Ściskam, całuje i pozdrawiam ;*
milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com <-- Zapraszam również do sb ^^
to wszystko jest takie smutne... przygnębiające. czekam na moment, w którym Lean w końcu weźmie siee w garść.
OdpowiedzUsuńa co do jej przyjaciółki to... wydawała siee jakaś dziwna. z jej zachowania wywnioskowałam, że tak jakby Lean mało już ją obchodzi. no bo w końcu takie wymigiwanie siee od spotkania o tym świadczy.
Zayn za to wie kiedy siee pojawić ; d mam nadzieje, że w końcu uda mu siee sprowadzić Lean do świata "żywych" (w sensie takich nie cierpiących) :D
następny! : )
Wzruszający rozdział. A Ty jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuńOjej <3 ja nie wiem jak chcesz wszystko umieścić w tych 7 rozdziałach, ale chyba masz to dobrze rozplanowane prawda? Kurczę, coś nie lubię tej Catrine. Wydaje mi się że tylko udaje taką przyjaciółkę bo nie chce jeszcze bardziej dobić Lean, a tak naprawdę pewnie się przyjaźni z jakąś inną flądrą czy coś w tym stylu.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się tu postawa Zayna, który nie zostawił Lean tylko stara się jej pomóc. Miło się czyta o chłopaku który dba o swoją dziewczynę i nie zostawia jej na lodzie kiedy ta nie radzi sobie w życiu. No i smutne też jest to, że nie ma teraz dobrego kontaktu z ojcem, a dobrze by było żeby przed świętami to się zmieniło?
To dopiero drugi rozdział a umieściłaś tu tyle emocji że pod koniec to będzie jakaś bomba emocjonalna ;)
Czekam na kolejny <3
Jesteś naprawdę niesamowitym człowiekiem z wielkim talentem. Uwielbiam to opowiadanie, które różni się od wszystkich innych które czytałam.
OdpowiedzUsuńZayn jest cudownym człowiekiem, który opiekuje się swoją dziewczyną, kiedy ta przeżywa takie trudne chwile w życiu. Zupełnie się różni od jej przyjaciółki. Catrine, prawda? Miałam łzy w oczach, kiedy ta tak po prostu ją spławiła, zamiast pomóc się jej pozbierać. Przecież rzekomo są przyjaciółkami. Nie wiem jak ja bym się zachowała po śmierci swojej mamy, ale pewnie tak samo jak Lean zamknęłabym się na cały świat.
Mam nadzieje, że Lean nie odwróci się bardziej od Zayn'a i od swojego ojca, że spędzi święta Bożego Narodzenia i, że wszystko będzie dobrze. Że weźmie się w garść. Szkoda tylko, że to opowiadanie będzie mieć tylko 7 rozdziałów, a nie więcej. Jestem strasznie ciekawa co będzie działo się później. Myślę, że Lean jest na tyle silną osobą, by sobie wszystko poukładać w głowie, a do tego ma takiego cudownego chłopaka, który ją wspiera. Takich to ze świeczką szukać.
Przepraszam, że piszę takie zdania pozbawione ładu i składu, ale naprawdę przez Twoje opowiadanie mam mieszane uczucia i mętlik w głowie. Tak cudownie opisałaś przeżycia, uczucia i wspomnienia Lean, że to jest aż nieprawdopodobne! To dopiero drugi rozdział, a ja już mogę powiedzieć, że je uwielbiam.
Zapraszam w między czasie do siebie: http://tillthewordsdryout.blogspot.com/ :)
bardzo fajny, przyznam, że zaskakująco inna fabuła niż u innych opowiadań (; +jakby co to mam zakładkę 'spam' (; jak będziesz miała czas i ochotę, to zapraszam do mnie (;
OdpowiedzUsuńdodaje do obserwowanych i czekam na nn.. jestes niesamowita. uwielbiam to opowiadanie. zapraszam do siebie http://ifindyourlips.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo był jeden ze smutniejszych rozdziałów jakie kiedykolwiek czytałam. Śmierć matki to chyba najgorsza rzecz na świecie i wcale nie dziwię się, że bohaterka zachowuje się tak a nie inaczej w końcu ma do tego prawo. Odebrano jej osobę, która była dla niej całym światem. Mam nadzieję, że jakoś się podniesie z tego wszystkiego i że Zayn będzie z nią do końca mimo wszystko. Chłopak widać, że nie widzi świata poza Lean, wspiera ją, trwa przy niej i wydaje mi się, że bardzo dobrze ją zna, taka miłość to coś wspaniałego!
OdpowiedzUsuńTen krótki końcowy list to matki wywołał u mnie łzy w oczach, naprawdę! Chyba nie mogę czytać jakich opowiadań gdyż ja sobie nie wyobrażam życia bez mamy i może dlatego tak emocjonalnie do tego podchodzę.
Świetny rozdział naprawdę godny podziwu oby więcej takich :)
Pozdrawiam i zapraszam na bloga, którego prowadzę z przyjaciółką.
http://ease-my-mind.blogspot.com/
Przeczytawszy pierwszy rozdział a właściwie końcówkę totalnie mnie ruszyło. Nie wiem jak to jest stracić najbliższą osobę, ale opisałaś to w taki sposób, że poczułam się tak samo jak bohaterka. Zapewne ruszyło mnie to tak, gdyż nie wyobrażam sobie życia bez mojej mamy, która pomimo swoich humorków, wad jest najwspanialsza. Rozdział drugi także jest smutny. Nie czytałam jeszcze takiego opowiadania - smutnego. Ponownie mnie ruszył. Kilka łez zakręciło mi się wokół oczu. Jestem zadowolona z tego, że bohaterka ma wspaniałego chłopaka - Zayna. Osoba druga na prawdę potrafi podnieść na duchu. I pomimo tego, że on także czuje cierpienie jest przy Niej co mi bardzo schlebia. Mam nadzieję, że Lean zbliży się do ojca. On pewnie też czuje się fatalnie, a oddalające się dziecko również bardzo boli.
OdpowiedzUsuńCóż mogę dodać więcej... podoba mi się Twój styl pisania, piszesz w taki lekki sposób. Opisujesz szczegółowo sytuacje co pozwala nam sobie wyobrazić wszystko dokładnie. Jednym słowem mogę powiedzieć, że jestem bardzo w tyle jeżeli chodzi o moje pismo. Nie dorównuje Ci raczej niczym. Genialne, podziwiam talentu i życzę weny. :) Dodaję do obserowanych i zakladki "czytam" Buziaki :* /sensitive-touch/